Tomasz Cichocki (podróżnik i żeglarz) – Granice są w naszej głowie – mowa motywacyjna

Tomasz Cichocki (podróżnik i żeglarz) – Granice są w naszej głowie – mowa motywacyjna

Wywiad Justyna Szmidt

Tomasz Cichocki 

Nie wiem czy się Pan ze mną zgodzi, ale mam wrażenie, że żeglarz jak i eventowiec są w pewnym sensie do siebie bardzo podobni. Oboje muszą być świetnie przygotowani, mieć szczegółowy plan i być jednocześnie elastyczni i przygotowani na niespodziewane zwroty akcji.

 

  1. Podczas Meetings Week Poland będzie Pan mówił o tym, że granice są tylko w naszej głowie. Co ma Pan na myśli mówiąc te słowa? Co chciałby Pan przekazać podczas swojej prelekcji uczestnikom?

Przede wszystkim chciałbym powiedzieć uczestnikom wydarzenia, że nie ma rzeczy niemożliwych i, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało, że o marzenia trzeba zawsze walczyć do końca. Mówię to ja, 61-latek, który na własną rękę dopina ogromny projekt flotyllowego rejsu dookoła świata…

  1. W ciągu 312 dni samotnie opłynął Pan ziemię. Jednak rejs poprzedzony był zapewne wielomiesięcznymi przygotowaniami, które sukcesywnie Pan wykonywał. Jak Pan to wszystko zorganizował?

Cóż, mogę zaryzykować stwierdzenie, że 312 dni rejsu poprzedziło 936 dni przygotowań. Takie przedsięwzięcie to nie lada wyzwanie, bo trzeba pomyśleć o wszystkim – od budżetu, łodzi, zaopatrzenia, aż po takie „drobiazgi” jak przygotowanie fizyczne i zdobycie wiedzy technicznej niezbędnej do samodzielnej obsługi i naprawy wszystkich urządzeń na jachcie… W wielu kwestiach pomogli mi przyjaciele, znajomi, sponsorzy – sam nie byłbym w stanie zamknąć tego projektu w stosunkowo krótkim czasie.

  1. Co motywowało Pana najbardziej w trakcie przygotowań i samego rejsu? Czy ma Pan jakąś wskazówkę dla uczestników Meetings Week Poland skąd ją czerpać?

Tu znów powieje banałem, ale dla mnie niezmiennie motywacją jest moja pasja. Morze kocham odkąd pamiętam i to łódź jest dla mnie środowiskiem naturalnym. Jestem więc w stanie podjąć wiele wyrzeczeń, żeby tylko jak najdłużej i jak najczęściej pływać. Uczestnikom Meetings Week Poland chciałbym powiedzieć jedno – idźcie za głosem serca i nie bójcie się robić nawet najbardziej szalonych rzeczy. Wtedy motywowanie się będzie zupełnie zbędne.

  1. Obecnie jest Pan zaangażowany w projekt Art of Sailing, w ramach którego partnerzy i klienci będą mogli przeżyć żeglarską przygodę w najpiękniejszych zakątkach świata na jachcie. Na czym polega ten projekt i do kogo jest skierowany?

Art of Sailing narodził się z chęci zarażania ludzi żeglarską pasją. W skrócie – jest to flotyllowy rejs dookoła świata, w ramach którego na łódź będą przybywać coraz to nowe grupy, mogące nauczyć się żeglarstwa lub udoskonalić swoje zdolności. Na pokład zapraszam zarówno firmy, które pragną zafundować swoim pracownikom, klientom i kontrahentom jedyną w swoim rodzaju przygodę, jak i prywatne grupy miłośników morskich klimatów. Podczas rejsu będziemy pływać m. in. u wybrzeży Portugalii i Wysp Kanaryjskich i Madery, zahaczymy o Galapagos, a żądni prawdziwych przygód będą mieli okazję odwiedzić Polinezję Francuską i Nową Kaledonię. Będzie więc coś dla początkujących żeglarzy, jak i tych zaawansowanych, coś dla tych, którzy nie podróżują wiele oraz tych, którzy byli już praktycznie wszędzie. Także budżet został skonstruowany tak, że każdy powinien znaleźć coś dla siebie.

 

  1. Jakie korzyści oferuje udział w programie?

Odpowiem tak – przygoda, przygoda, przygoda, a do tego najpiękniejsze miejsca świata plus moje skromne towarzystwo. Oprócz tego firmy mogą odnieść szereg korzyści wizerunkowych – w końcu taki rejs to zdecydowanie odważniejszy i ciekawszy pomysł na wyjazd integracyjny, niż, z całym szacunkiem, tańce nad Zegrzem.

Firmom, które chciałyby wejść w projekt i podziałać na polu marketingu i komunikacji proponuję rozszerzony pakiet – logotyp na żaglach i uszytą na miarę promocję w ustalonych kanałach. I dużo, dużo więcej – Art of Sailing jest projektem bardzo elastycznym, więc daje właściwie nieskończone możliwości.